Macie takie wrażenie, że pech prześladuje was na każdym
kroku? Wychodzimy z domu, i bach. Pech. Skręcamy w lewo, przyspieszając kroku,
odwracamy się. Nie ma go. Dmuchając na zimne, idziemy dalej w stronę przystanku
autobusowego. Kiedy myślimy, że to już koniec, stajemy w miejscu jak
zamurowani. Na przystanku, stoi pech. I tak w kółko.
To zupełnie jak z zimą. Wydaje się nam, że w tym roku to nas
na pewno nie zaskoczy. Nauczeni doświadczeniem, zawsze zmieniamy wcześniej
opony, wyciągamy z pawlacza zimowe wdzianka ( Czy ktoś wie jeszcze, co to jest
pawlacz?). A jednak, kiedy Zima przychodzi, jesteśmy nią totalnie zaskoczeni :
Co? Śnieg w grudniu? Ten świat schodzi na psy- rzucamy ze złością.
A propos psów? Nie dawno w Internecie można było przeczytać
wieść, o zaginionym od ponad roku owczarku niemieckim. Pech sprawił, że tułał
się biedny, nie wiadomo gdzie, w lecie, i zimie. Aż tu nagle, zapukał do drzwi
jednego z komisariatów. Policjanci, również musieli być zaskoczeni, jak tą
zimą, czy pechem na przystanku. Tym razem, można mówić o szczęściu. Pies miał
obroże z numerem telefonu. Wystarczyło zadzwonić do właściciela. Jakież było
pewnie jego zaskoczenie. I radość. Gdyby miał ogon, na pewno merdałby nim
serdecznie. Co prawda, nie wiem w jaki sposób owczarek wyjaśnił
funkcjonariuszom prawa, że jest tym, kogo szukają przez rok, ale to już nie
moja brożka. Albo jak to mówią, psi interes.
Pecha miał też pan, który chciał obrabować stację paliw w
Stanach Zjednoczonych. Nie od dziś wiadomo, że Ameryka jest państwem możliwości.
Jednak ostatni kryzys, który zaskoczył ekonomistów, no bo jak to , tak długo
się utrzymuje? W każdym razie, kryzys zmusza do działania. No i biedaczyna,
(ten od stacji) wszedł do środka z pistoletem wycelowanym w sprzedawcę. Ten, na
pewno był zaskoczony. Może, nie tym że to napad, bo te zdarzają się
systematycznie, ale tym, że rabuś, nie miał czapki. A rabuś, widząc zaskoczoną
minę sprzedawcy, był w takim szoku, że zapomniał jej założyć. A jak ją założył
to mu spadła. I pistolet też. Sprzedawca musiał mieć wrażenie że gra w jakiejś
komedii, i zaraz zza pułki ze słodyczami wyskoczy reżyser i powie „ cięcie”.
Nic takiego, akcja trwała dalej. Rabuś, miał już dość upokorzeń jak na jeden
wieczór. Zabrał ze sobą łup, i wyszedł. No i tak sobie Idzie, zadowolony z
siebie,(pewnie pogwizdując wesoło piosenkę) patrzy na przystanku, a tam… pech.
Okazało się , że cały towar który wyniósł- zgubił. A na domiar złego,
przejeżdżający obok patrol policyjny (ale nie ten od zaginionego owczarka)
zgarnął go na gorącym uczynku. Wiecie jaką piosenkę sobie nucił pod nosem? „
Znowu w życiu mi nie wyszło”…