sobota, 29 czerwca 2013



                        KTO ZABRAŁ MÓJ SER? 


  Książkę Spencer'a Johnsona polecam tym wszystkim, którzy szukają swojego celu w życiu,a nie wiedzą jeszcze w którym kierunku się udać."Kto zabrał mój ser" to króciutka książka opowiadająca o losach czterech bohaterów: dwóch myszek o imionach Nos i Pędziwiatr oraz dwóch miniaturowych ludzi: Zastałek i Bojek. Tytułowy ,,Ser" jest metaforą wszystkiego czego człowiek pożąda w życiu -dobrej pracy, wysokich zarobków, miłości, szczęścia czy zdrowia. Akcja książki toczy się w ,, Labiryncie", miejscu pełnym zakamarków, ślepych zaułków prowadzących do nikąd.Labirynt może  być naszą firma, szkołą,rodziną czy związkiem..Bohaterowie książki poszukują w nim własnego Sera, czyli tego czego najbardziej pragną. Każdy z tej czwórki , ma inną osobowość i inne priorytety.Nos,szybko wyczuwa zmiany, Pędziwiatr działa bez zastanowienia.Zastałek usiłuje ignorować zachodzące wokół zmiany, nie mogąc ich zaakceptować a Bojek stara się do zmian przyzwyczaić, bo wierzy że są one początkiem przyszłych sukcesów.
   Książka okazała się bestsellerem na świecie, została sprzedana w ponad 5 milionach egzemplarzy.Czytają ją pracownicy największych korporacji ,firm,szkół czy szpitali.Autor w przedmowie opowiada o jej pozytywnym działaniu na wielu ludzi którym uratowała  kariery, małżeństwa i nie jedno życie.
       Każdy kto ją przeczyta, będzie mógł się utożsamić z jednym z czwórki bohaterów, kim jest w  prawdziwym życiu i czego od niego oczekuje.Mam nadzieję że po przeczytaniu Jej i Wasze życie ulegnie znaczącej poprawie , przestanie być ,,bezserowe" i będzie drogowskazem na drodze życia? Życzę Wam realizacji wszystkich planów, aby każdy zgarnął dla siebie dużą porcję Brie,Cheddara,Mozzarelli czy Camemberta.


                                                       

czwartek, 27 czerwca 2013

Moje lakiery do paznokci

Dzisiaj przedstawię Wam moją mini kolekcję lakierów do paznokci. Znajdują się w niej tylko lakiery, które lubię i używam, które dobrze, długo utrzymują się na moich paznokciach. Nie pokazuję Wam bubli, które szybko odpryskują, lub których trzeba nałożyć 10 warstw, aby uzyskać pełne krycie i ładny kolor bez smug.
Nie widzę sensu pokazywania czegoś, co u mnie się nie sprawdza. Moja płytka paznokcia nie jest bardzo wymagająca, większość lakierów utrzymuje się na niej co najmniej 4 dni.


Lakiery firmy Lovely:


Przede wszystkim mają przepiękną gamę kolorystyczną i jestem pewna, że będę powiększać moją kolekcję o właśnie te lakiery. Długo utrzymują się na moich paznokciach, mają bardzo dobre krycie (na lakierze bazowym wystarczy jedna warstwa by uzyskać idealne pokrycie i piękny kolor)
Mam lakiery numer (od lewej) : 103, 398, niestety w tym wypadku starł się już  numer, 7, 134)

Lakiery Vibo:



Mają dokładnie te same plusy, co lakiery z Lovely: bogata gama kolorystyczna, dobre krycie, długo się utrzymują. Pierwszy raz spotkałam się z czarnym lakierem, który kryje już przy pierwszej warstwie!
Kolory: 17, 21, 7,6

Pozostałe lakiery pochodzą z przypadkowych firm:



Essence: bardzo lubię je za gamę kolorystyczną, zużyłam już nie jeden lakier tej firmy. Te, które posiadam obecnie to koral (93) i limonka (którego numerek również się starł)

H&M: kupiłam przypadkowo, ze względu na kolory i polubiłam. Miałam również granatowy, ale już go wykończyłam. Niezłe krycie i utrzymywanie się, ale nie są to najlepsze lakiery, jakie miałam.

Catrice: Kolor nude (030), kupiłam gdy weszła wielka moda na lakiery w kolorze nude i również bardzo polubiłam. Wygląda bardzo klasycznie, delikatnie i elegancko, jednak trzeba nałożyć przynajmniej 2 warstwy.

Eveline: Jedyna czerwień, którą w tym momencie posiadam. Bardzo intensywny, piękny kolor. Ładne krycie, wystarczy pomalować jedną, grubszą warstwą, utrzymuje się ok 4 dni, jednak może ścierać się na końcach.

Życie zaczyna się we Włoszech




  " Życie zaczyna się we Włoszech"



   Julia Blackburn jest autorką wielu ciekawych opowieści i biografii. Jedną z nich jest książka "Życie zaczyna się we Włoszech". Pisarka przeprowadza się do wioski w górach Ligurii  gdzie żyje wraz ze swoim mężem Hermanem i każdego dnia spisuje swoje notatki z których powstała ta książka.
  Czytając ją, chciałem spakować walizki i ruszyć w podróż w opisywane przez autorkę Włochy i poznać tych wszystkich miłych i dobrych ludzi przewijających się na stronach książki.
    Julia Blackburn po mistrzowsku przedstawiła w książce piękne krajobrazy Włoch które powstawały w mojej wyobrazni z każdą przeczytaną kartką.
 ,,Dom przylega do boku wzgórza.Góry otaczają nas z każdej strony, choć kiedy spojrzeć na południe, można dostrzec daleki trójkąt Morza Śródziemnego".To jeden z opisów domu w którym mieszkała wraz z mężem.Książka jest też pełna opisów przyrody występującej we Włoszech tak naturalnej i nie zbezczeszczonej przez człowieka, iż można pomyśleć że życia tam to istny raj na ziemi."Kielichy błękitnych gorczyczek , fiołki, różowe gozdziki(...)motyle żółte i białe(...)błękitne niebo, przejrzyste powietrze.Patrzę na masywy gór, ich żebra i kręgi, nagie grzbiety nie przykryte listowiem".
  Pisarka w trakcie pobytu we Włoszech poznaje ludzi mieszkających w okolicy.Większość z nich to starsi mieszkańcy którzy spędzili tu całe swoje życie.Dlatego namawia ich na spisanie swoich wspomnień  których część umieszcza w książce. Będziemy mogli przeczytać rozmowy m.in z Adrianą przy lampce wina ,niemal wyczuwając aromat pachnącego wszędzie sera. Historię  wielu ludzi, te radosne i te smutne.Szczególnie bolesne są wspomnienia z czasów II wojny światowej, choć upłynęło już od niej  ponad 60 lat.W tej opowieści na szczęście jest więcej dobra. Wszyscy bohaterzy książki żyją w zgodzie, miłości i darzą się wielką sympatią i szacunkiem.Jeśli istnieje raj na ziemi, to właśnie tam.
  Szczególnie spodobały mi się wspomnienia o Tuninie i Terzinie, kobiecie i mężczyznie którzy zakochali się w sobie będąc jeszcze dziećmi, spędzając ze sobą ponad 50 lat życia -"Brał latarenkę i szedł nocą przez las do jej małej wioski.Trzy godziny albo dłużej. Chował się za drzewem i czekał aż Terzina wyjdzie na dwór się wysikać, a wtedy mieli wystarczająco dużo czasu, żeby się pocałować, zanim musiała wracać do łóżka".
  Polecam tę opowieść każdemu, kto kocha podróże, bo wszystkie te piękne opisy będą dla wyobrazni wycieczką do raju.Polecam tę opowieść zakochanym, albo pragnącym znalezć prawdziwą miłość bo to dobra lekcja , jak bezgranicznie kochać.Polecam tę opowieść  wszystkim którzy lubią czytać historię innych i być może zainspiruje do napisania własnej opowieści. Rozejrzyjcie się dookoła , może gdzieś całkiem blisko Nas mieszka człowiek , od którego dowiemy się jak żył, usłyszymy historię których doświadczył? W końcu nie dla każdego życie zaczyna się we Włoszech.



                                                           



środa, 26 czerwca 2013

Męska pielęgnacja twarzy





Dzisiaj chciałbym zaprezentować Wam męski punkt widzenia na codzienną pielęgnację twarzy, szczególnie dla mężczyzn, którzy po ciężkim dniu w pracy potrzebują odświeżenia i chcą zadbać o wygląd swojej skóry.

Na co dzień nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi do swojego wyglądu, ale zdecydowałem zadbać o swoją twarz, która powinna być wizytówką każdego mężczyzny. To ważne, jak wyglądamy w pracy, na randce i dlatego chciałbym zaprezentować swój sposób na codzienną pielęgnację twarzy.

 Isana men wash gel

Stosuję go rano i wieczorem. Ma ładny, odświeżający, męski zapach.
Żel dokładnie oczyszcza twarz sprawiając uczucie przyjemnego chłodu.
To na prawdę bardzo prosty i szybki sposób na utrzymywanie czystej i zdrowo wyglądającej skóry twarzy.



Lirene MEN energy lekki, odświeżający krem do twarzy dla każdego rodzaju skóry

Krem również stosuje rano i wieczorem, tuż po umyciu twarzy żelem.
Jest delikatny, posiada przyjemny zapach, dobrze nawilża skórę, dlatego polecam go mężczyznom o suchej i wrażliwej skórze. Daje uczucie odświeżenia. Łagodzi podrażnienia, a skóra po jego zastosowaniu staje się miękka i gładka. Krem, podobnie jak żel, również daje uczucie chłodu podczas aplikacji.

Nowości kosmetyczne

Dzisiaj pokaże Wam moje ostatnie zdobycze. Kilka z produktów już znam, lubię i wracam do nich, a część jest dla mnie nowością, o której gdzieś słyszałam i chciałam przetestować. Głownie są to kosmetyki kolorowe.





Pierwszym produktem jest znany mi już dobrze podkład KOBO Ideal Cover Make Up.
Jest to bez wątpienia mój ulubiony podkład. Świetnie kryje, pięknie matuje skórę, utrzymuje się przez wiele godzin. Jest ciężki, owszem, ale nakładam go bardzo cienką warstwę i wtedy otrzymuje idealny dla mnie efekt. Przy tak małej ilości nie jest on bardzo widoczny na skórze. Dla niektórych na pewno wadą będzie jego konsystencja-bardzo zbita, tępa, niemożliwa do nałożenia za pomocą pędzla. Ja natomiast bardzo ją lubię. Produkt nakładam za pomocą lateksowej gąbeczki, dokładnie rozprowadzam po skórze i dzięki temu podkład bardzo dobrze wygląda na twarzy jednocześnie świetnie kryjąc ewentualne niedoskonałości i przebarwienia. Gama kolorystyczna wydaje mi się być zadowalająca-najjaśniejszy kolor jest na prawdę bardzo jasny niemal biały, a najciemniejszy będzie świetny dla mocno opalonych, śniadych karnacji.
Ja mam kolor 404 HONEY BEIGE, który jest idealny dla mojej opalonej cery.



Kolejnym produktem jest puder sypki, transparentny ESSENCE all about matt. Jest to puder znany chyba każdemu i nie muszę wiele o nim pisać. Świetnie matuje, pozostawiając jednak fantastyczny satynowy efekt. Utrzymuje się przez kilka godzin, jednak na pewno trzeba w trakcie gorącego dnia zrobić jakieś poprawki, gdyż w takich sytuacjach nie pozostawi matowego efektu na wiele godzin. Mimo wszystko jest to świetny produkt, dający piękne satynowe wykończenie, za niewielką cenę.


Korektor z firmy SYNERGEN również stał się już chyba kultowym kosmetykiem. Świetnie kryje wszelkie niedoskonałości, utrzymuje się na skórze przez długi czas, czyli spełnia swoje zadanie idealnie. Jedynym minusem jest bardzo uboga gama kolorystyczna.


Nowością jest dla mnie róż z firmy Bell. Nigdy wcześniej go nie stosowałam, jednak spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na jego temat. Wybrałam kolor nr: 053. Jest to delikatny róż, którym ciężko będzie zrobić sobie krzywdę (w przeciwieństwie do mojego poprzedniego różu z firmy WIBO, przy którym musiałam być bardzo ostrożna). Ma delikatne drobinki, które dają efekt subtelnego rozświetlenia, absolutnie nie są to wielkie drobiny chamskiego brokatu.



Do różu wybrałam nowy pędzel z firmy Elite models. Pędzel jest skośny, czy taki, jaki do aplikacji różu lubię najbardziej. Wykonany jest solidnie, z delikatnego włosia syntetycznego.


Kolejną nowością jest zestaw do brwi firmy Catrice. Posiada on 2 kolory, oba są chłodne dlatego nie musimy obawiać się efektu rudych brwi. Do tego mamy również mini pęsetkę oraz mini aplikator, który jest, o dziwo, całkiem niezły. Bardzo podoba mi się całe opakowanie, które jest solidnie wykonane i funkcjonalne.



Wybrałam również pomadkę Kate Moss dla marki Rimmel w cudownym kolorze (nr 16). Polecam zobaczyć ten kolor w drogerii, gdyż zdjęcie nie do końca go oddaje. Jak wiemy, w tym sezonie nadal królują usta, warto więc zaopatrzyć się w pomadkę o intensywnym odcieniu.


Ostatnim już produktem jest maska do włosów firmy Kallos. Posiadam sławną już wersję Latte oraz Vanilla, teraz przyszła kolej na wersję z wyciągiem z keratyny i proteiny mlecznej. Mam nadzieję, że sprawdzi się równie dobrze jak jej poprzedniczki (szczególnie Latte). Jej zapach jest charakterystyczny, ciężki do opisania, ale bardzo przyjemny.


To już wszystko, co mam dzisiaj do pokazania. Za jakiś czas napiszę, jak sprawdziły się te nowości, które z nich stały się moimi ulubieńcami, a które mnie zawiodły (chociaż przyznam, że mam nadzieje, że takich nie będzie).

wtorek, 25 czerwca 2013

Fashion Babylon

"Pieniądze. Sława. Zero moralności. Oto świat mody. Wiele modelek i projektantów obrazi się po tej książce. Słusznie. Prawda boli."
- Karolina Korwin Piotrowska



W książce poznajemy świat mody od kuchni, kulisy pokazów mody i powstawania kolekcji.
Dowiadujemy się, że w tym biznesie nie ma żadnych reguł gry, wszystkie chwyty są dozwolone.
Projektanci kopiują ubrania lub nawet kradną je pozbywają się jedynie metek i wysyłają na wybieg na anorektycznych modelkach. Moralność w tym biznesie nie istnieje.

"W poprzednim sezonie zerżnęłam spódnicę Pierre'a Cardina w całości. Mimi znalazła ją na Portobello Road, po czym pozbyłyśmy się metki i włożyłyśmy ją na modelkę"

 Co do modelek- przedstawione są w większości, jako głupiutkie, wiecznie pijane i naćpane, na środkach przeczyszczających.

"Możesz być zagłodzona, pijana i na haju, z wyschniętymi nerkami i wątrobą pięćdziesięcio pięcioletniego pijaka, ale dopóki umiesz przejść po wybiegu, wyglądając bajecznie-kogo to obchodzi?"

Fabuła "Fashion Babylon" opiera się na małej firmie pragnącej odnieść sukces w branży mody na międzynarodową skalę. Główna bohaterka-projektantka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najmniejszy błąd w zaprojektowanej przez nią kolekcji  lub nawet wybór nieodpowiedniej modelki  może kosztować ją utracenie kariery, zmarnowanie 6 miesięcy pracy.

Książka może zaciekawić nie tylko osoby interesujące się modą (szczególnie, że trendy w niej opisane są już przestarzałe-książka była wydana w 2006 r).
Myślałam, że będzie "ostrzejsza", że dowiem się nieco więcej szokujących informacji na temat świata mody, jednak bardzo przyjemnie i szybko się czytało, nie czuję się zawiedziona treścią ani sposobem opisywania wydarzeń-wręcz przeciwnie. Bardzo podobało mi się używanie konkretnych nazwisk znanych na całym świecie modelek, projektantów i celebrytów, takich jak: Kate Moss, Naomi Campbell, Alexander McQueen czy Victoria Beckham.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Damsko-męskie ulubione zapachy na lato





Jean Paul Gaultier *le male




Nuty zapachowe:     
                                 
nuta głowy: lawenda, bergaomot, kardamon
nuta serca: kwiat pomarańczy, kminek, cynamon
nuta podstawy: bób tonka, wanilia, piżmo, ambra


Bardzo męski, mocny, intensywny zapach. Utrzymuje się przez wiele godzin. 
Dodaje pewności siebie. Idealny dla mężczyzn zdecydowanych, wiedzących czego chcą. 
Ze względu na swoją intensywność nie każdemu może się spodobać dlatego polecamy powąchać zapach przed zakupem. 
Jest to pierwszy męski zapach z serii JPG, posiada bardzo ciekawą kompozycję nut słodkich, takich jak wanilia, cynamon i kwiat pomarańczy z mocnymi nutami piżma, ambry i bobu tonka. 
Bardzo podoba się nam design butelki w kształcie męskiego torsu. 


ZARA Los Angeles 



Woda toaletowa pochodzi z edycji limitowanej na lato, dlatego nie udało nam się znaleźć informacji na temat nut zapachowych.
Zapach jest bardzo lekki, orzeźwiający,  idealny na gorące dni. 
Wyczuwalna nuta cytrusów i egzotycznych kwiatów. Jest połączeniem nut słodkich i świeżych. 
Nie jest to intensywny zapach, raczej delikatny, więc nie spodoba się amatorkom ciężkich perfum.
Osobom zainteresowanym polecamy szybkie odwiedzenie Zary, gdyż jest to edycja limitowana i bardzo szybko się wyprzedaje.

niedziela, 23 czerwca 2013

Kac Vegas 3




Dziś wybraliśmy się do kina na trzecią część filmu "Kac Vegas". Słynna wataha starych kumpli ponownie wybiera się do Las Vegas, gdzie znowu pakują się w kłopoty.
Motywem przewodnim jest porwanie Douga, który stał się zakładnikiem Marshalla (John Goodman).
W zamian za jego życie Phil , Stu i Alan muszą odnaleźć Pana Chowa i odzyskać 21 milionów w złocie.
W tej części jest zdecydowanie mniej kaca, a więcej Vegas pięknie uchwyconego w obiektywie kamery.

Film był dość zabawny, chociaż nie wszystkie sceny przypadły nam do gustu.
Biorąc pod uwagę poprzednie części "Kac Vegas" ta okazała się, według nas, najsłabsza.
Oczywiście śmialiśmy się i spędziliśmy miło czas ze starymi bohaterami, ale jak na ostatnią część kończącą przygody przyjaciół spodziewaliśmy się znacznie więcej.
Mimo wszystko nie chcemy Was zniechęcać.
Polecamy jednak wybrać się do kin i na własne oczy zobaczyć, jak kończą się przygody czterech kumpli.

piątek, 21 czerwca 2013

Moja codzienna pielęgnacja twarzy

Opowiem Wam, jak codziennie pielęgnuje skórę swojej twarzy, aby wyglądała promiennie, była nawilżona, a jednocześnie nie przetłuszczała się zbyt bardzo.

Najważniejsze jest, aby zadać sobie pytanie, jaki rodzaj skóry się posiada.

Moja skóra jest mieszana z tendencją do przetłuszczania się w strefie T, natomiast policzki i skórę pod oczami mam dość suche. Czasem walczę też z trądzikiem, ale na szczęście w ostatnim czasie zdarzają mi się jedynie czasem pojedyncze wypryski.

W gorszych chwilach dla mojej cery udawałam się do dermatologa i stosowałam różnego rodzaju kremy, żele i maści, z których zbawienny okazał się "EpiDuo". Nie mogę jednak powiedzieć, czy dla kogoś innego też zdał by egzamin, jest to kwestia indywidualna i z takimi problemami należy udać się do lekarza.

Oczywiście najważniejszą codzienną czynnością jest demakijaż i oczyszczanie skóry twarzy.
Do demakijażu używam różnych płynów i mleczek, nie mam żadnego ulubieńca (chociaż mogę polecić płyny do demakijażu z Ziaji) dlatego nie pokażę żadnego konkretnego.

Po wykonaniu demakijażu myję skórę mydłem hipoalergicznym Biały Jeleń. Jest to mydło naturalne, a jego skład jest krótki i bardzo dobry. Zawiera wiele naturalnych składników (len, kwasy tłuszczowe Omega 3-6-9), nie posiada alergenów ani sztucznych barwników.
Dokładnie oczyszcza ono skórę, pozostawia ją nawilżoną i nie daje uczucia "ściągnięcia" skóry, co jest dla mnie bardzo ważne. Używanie tego mydła polecił mi dermatolog.



Kolejną bardzo ważną czynnością jest dobre nawilżenie skóry. Należy pamiętać, że każdy rodzaj skóry, nawet skóra tłusta, potrzebuje nawilżenia. Moimi faworytami w tej dziedzinie są kremy Ziaji.
Bardzo dobrze nawilżają skórę, pozostawiają ją miękką i promienną. Nie zapychają skóry (przynajmniej mojej). Używam tych kremów głównie na noc, gdyż ich konsystencja jest dla mojej skóry zbyt tłusta, by stosować je na dzień. Bardzo lubię zapach tych kremów, szczególnie "masła kakaowego".



Kremami, jakie stosuje na dzień są: " Siarkowa Moc" krem matujący antybakteryjny oraz krem dla niemowląt Babydream.

"Siarkową Moc" nakładam na strefę T, aby zapobiec przetłuszczaniu się skóry w ciągu dnia i uniknąć nieprzyjemnego efektu "świecenia się" skóry. Sprawdza się fenomenalnie-moja skóra pozostaje matowa przez wiele godzin. Dodatkowo funkcja antybakteryjna wspomaga walkę z niedoskonałościami i zapobiega ich powstawaniu. Jest to mój ulubieniec, zawsze do niego wracam, nie mam potrzeby wypróbowywania żadnych innych kremów matujących.


Na policzki nakładam krem dla niemowląt Babydream, który jest lekki, szybko się wchłania i delikatnie nawilża skórę. Na te miejsca nie potrzebuje niczego wiecej, spełnia on zatem moje wymagania.


Oba kremy świetnie sprawdzają się pod makijaż-nie rolują się, nie wałkują z podkładem.

Kiedy mam bardzo przesuszoną miejscami skórę (jak np w trakcie choroby w okolicach nosa) nakładam na to miejsce na noc wazelinę kosmetyczną, która świetnie nawilży bardzo przesuszoną skórę.
Nie nałożyłabym jej na pewno na całą twarz bojąc się efektu "zapchania" porów skóry skutkującego wysypem przykrych niespodzianek. Wazelinę nakładam również czasem na stopy, zakładam wtedy skarpetki na noc i budzę się z pięknie nawilżonymi stopami.



Mniej więcej raz/dwa razy w tygodniu stosuję maseczki. Moimi ulubionymi są maseczki z Ziaji, z serii glinkowej. Skóra po ich uzyciu jest wspaniale nawilżona i promienna.
Produktu jest spora ilość, wystarczająca spokojnie na dwa użycia.


Jeżeli chodzi o pilingi przeważnie przygotowuje je sama. W internecie jest wiele przepisów na domowej roboty pilingi i często wypróbowuje nowe, nieznane mi przepisy. Z produktów drogeryjnych używam jedynie pilingów enzymatycznych firmy Perfecta.

Ponieważ pogoda ostatnio bardzo nas rozpieszcza (a ja jestem wielką fanką opalania się) trzeba koniecznie pamiętać o używaniu kremów z filtrami ! Nie tylko wtedy, gdy zamierzamy spędzać czas na leżaku czy plaży.
W okresie letnim należy pamiętać o stosowaniu filtrów CODZIENNIE, gdyż w ten sposób zabezpieczamy naszą skórę nie tylko przed poparzeniami, ale również przed przedwczesnym starzeniem. Ja używam filtru z firmy Dax Cosmetics:

Ochrona ust nie jest może pielęgnacją twarzy, jednak warto o niej wspomnieć. Pilingi (nawet te wykonywane szczoteczką do zębów, czy miodem) oraz systematyczne nawilżanie to podstawa w pielęgnacji ust. Dzięki temu każda pomadka będzie fantastycznie wyglądać na naszych ustach (a jak wiadomo w tym sezonie nadal królują mocne kolory na ustach)
Ja używam pomadek Nivea oraz Lipsmackera o zapachu arbuza (zerwałam etykietę). Kiedy potrzebuje lepszego nawilżenia ust, szczególnie w okresie zimowym, sięgam oczywiście po doskonale wszystkim znany Carmex.

                                                                                                          

Jak widzicie moja pielęgnacja twarzy jest bardzo prosta. Nie robię nic szczególnego, pamiętam jednak o podstawowych, najważniejszych czynnościach, które sprawiają, że cera wygląda pięknie.
 Moja skóra odpłaca mi się tym samym-coraz rzadziej szykuje dla mnie niespodzianki ;)                                     


Paula
                                                                                                             

czwartek, 20 czerwca 2013

,,Człowiek Nietoperz"



 ,,CZŁOWIEK NIETOPERZ” JO NESBO


Godna do polecenia książka którą ostatnio przeczytałem to ,, Człowiek Nietoperz”  norweskiego pisarza Jo Nesbo. Główny bohater, policjant Harry Hole znowu będzie miał okazję pokazać próbkę swoich nietuzinkowych umiejętności .Tym razem opuszcza chłodną Norwegię i leci do słonecznej i ciepłej Australii, aby rozwiązać sprawę brutalnie zamordowanej rodaczki, Inger Holter.    Opowieść ta wciąga czytelnika w wir wydarzeń od pierwszych stron. Komisarz Hole poproszony o pomoc  ze strony australijskiej policji w sprawie śmierci rodaczki zaczyna zbierać dowody i składać elementy układanki w całość. Czy istnieją lepsze warunki do pracy niż słoneczna Australia, którą autor opisuje tak dokładnie, jakbym sam spacerował po ulicach Sydney, podziwiał piękność i dzikość australijskiej prowincji i poznawał niektóre zwyczaje Aborygenów. ,, Człowiek Nietoperz” ma też  w sobie wątek miłosnego oczarowania, cieszenia się życiem w wolnych chwilach, poza obowiązkami ,czyli ściganiem groźnego mordercy. Jo Nesbo świetnie opisał też walkę komisarza Hole z alkoholizmem, który po latach uśpienia budzi się do życia w najmniej oczekiwanym momencie, przysparzając mu wielu kłopotów . Czytałem już kilka powieści kryminalnych z udziałem Harrego Hole, i żadna mnie nie zawiodła. Nagroda Szklanego Klucza w 1998 za najlepszą norweską powieść kryminalną roku jak najbardziej zasłużona. ,,Człowiek Nietoperz” to klucz do zabicia nudy.

Damsko-męskie wakacje w Rzymie cz. II

Po dwugodzinnym locie, który odbył się bez zarzutów (nasz samolot nie został porwany, nie doszło do żadnej katastrofy, a jedyną przeszkodą był dla nas głośno chrapiący mężczyzna) uderzyła nas fala gorącego, włoskiego powietrza. Teraz pozostało już tylko dotrzeć do celu. Jak się okazało nie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, bo podróż z lotniska do La Giustiniany zajęła nam bite 5 godzin.
W tym czasie skorzystaliśmy z wszystkich możliwych środków transportu miejskiego (z autobusu do metra, z metra do pociągu, z pociągu do autobusu i z autobusu do pociągu).
Podróż trwała tak długo z powodu remontu metra, o którym dowiedzieliśmy się od pewnej miłej Włoszki, która wytłumaczyła nam to mieszaniną języków: włoskiego, angielskiego i migowego.
Gestykulacja rękami okazała się najskuteczniejsza, gdyż Włosi nie znają angielskiego, a my nie znamy włoskiego.
Po długiej, wyczerpującej podróży dotarliśmy w końcu do celu.
Mieszkaliśmy przy długiej, malowniczej ulicy Via Cassia, wzdłuż której ciągnęły się piękne, wysokie palmy, oraz kolorowe budynki.



Zmęczeni podróżą mieliśmy nadzieję na wspaniałe wakacje, o których tak długo marzyliśmy.
Jednak przy wejściu do naszego pokoju czekało nas rozczarowanie...

Paula: Kiedy otworzyliśmy drzwi pokoju stanęłam, jak wryta. Wyglądał strasznie! Dwa wąskie łóżka ustawione po przeciwstawnych stronach małego pokoju, mikroskopijna szafa, a co najgorsze umywalka i bidet za prysznicową zasłoną ! Byłam przerażona, chciałam wracać do domu. Straciłam nadzieję, na wymarzone wakacje. Krzyknęłam "Jezus Maria!" na widok obrazu z wyżej wymienionymi postaciami. 
Nie tego się spodziewałam po tych wakacjach, nie liczyłam na wielki luksus, ale nie spodziewałam się korzystania ze wspólnej toalety... Mogłam mieć jedynie nadzieję, że ten tydzień szybko zleci, a reszta zaplanowanych atrakcji bardziej mi się spodoba...

A tu widok z naszego okna:



Mimo braku snu postanowiliśmy od razu zabrać się za zwiedzanie. Wyruszyliśmy zatem do centrum, żeby zobaczyć słynne na cały świat Koloseum.



Widok był niesamowity. Kiedy wyszliśmy z metra zaparło nam dech w piersiach na widok tej legendarnej budowli. Chcieliśmy wejść do środka, jednak żeby to zrobić musielibyśmy czekać w kolejce przez kilka godzin. Zadowoliliśmy się krótkim spacerem dookoła Koloseum.

Po chwili uśmiech na naszych twarzach znowu zbladł kiedy z zachmurzonego nieba zaczął padać rzęsisty deszcz, a całym Rzymem wstrząsnęły grzmoty.

Cali przemoknięci i przybici wróciliśmy do pokoju z nadzieją, że dalsza część pobytu będzie bardziej udana.
I słoneczna przede wszystkim...

wtorek, 18 czerwca 2013

Camilla Läckberg - Księżniczka z lodu





"Gdy w spokojnym miasteczku Fjällbacka na zachodnim wybrzeżu Szwecji zostaje znaleziona martwa Alexandra Wijkner, wszystko wskazuje na to, że popełniła samobójstwo. Matka kobiety ma jednak wątpliwości i prosi przyjaciółkę córki z dzieciństwa, pisarkę Erikę Falck, żeby przyjrzała się tej tragedii. Erika wspólnie z Patrikiem Hedströmem, kolegą z młodzieńczych lat, a obecnie policjantem, próbują rozwikłać sprawę. Wkrótce zaczynają podejrzewać, że śmierć Alex ma związek z mroczną tajemnicą z przeszłości. "


Książkę zapragnęłam przeczytać po usłyszeniu bardzo pozytywnej opinii na jej temat. Miałam zatem dość duże oczekiwania co do jej treści. Miała być to książka trzymająca w napięciu od samego początku do samego końca. I tak właśnie było.


Fjällbacka jest małym, spokojnym Szwedzkim miasteczkiem, gdzie dotąd nie działo się nic szczególnego.
Pewnego dnia we własnej wannie zostaje znaleziona piękna kobieta z podciętymi nadgarstkami.
Woda w wannie jest częściowo zamarznięta przez co Alexandra wygląda jak tytułowa "księżniczka z lodu".
Początkowo myślano, że popełniła samobójstwo, jednak co mogło skłonić młodą, piękną, odnoszącą sukcesy szczęśliwą mężatkę ? Rodzice martwej nie wierzą w to, że ich córka mogła popełnić samobójstwo.
I mają rację. Kobieta została zamordowana, a rzekome samobójstwo zostało upozorowane przez mordercę.
Nie ma żadnych śladów kto mógłby zabić Alex. Nagle wychodzi na jaw, że kobieta nie wiodła tak spokojnego, szczęśliwego życia, jak na to wyglądało...
W trakcie śledztwa dotyczącego zabójstwa Alexandry Wijkner zostaje znalezione ciało kolejnej ofiary, którą tym razem jest mężczyzna pochodzący z zupełnie innej grupy społeczej- upadły na samo dno pijak o wielkim artystycznym talencie.

Co łączyło tych dwoje z pozoru różnych ludzi ? Czy zabójcą jest ta sama osoba ? Czym sobie zasłużyli na śmierć ?

Erika Falck (przyjaciółka z dzieciństwa Alexandry) wraz z Patrikiem Hedströmem (policjantem i przyjacielem z dawnych lat Eriki)  spróbują rozwikłać tę zagadkę.

Historia faktycznie trzyma w napięciu do samego końca, ciągle pojawiają się nowe wątki, poszlaki prowadzące do rozwiązania zagadki. Jednak ciężko jest się domyśleć, kto tak na prawdę zabił i przede wszystkim DLACZEGO (przynajmniej mi się to nie  udało).  Wszystko dzieje się na tle romantycznej historii miłosnej i kontrastujących z nią tragedii rodzinnych.
W książce jest kilka wątków i każdy z nich jest interesujący. Autorka trzyma nas w napięciu do ostatnich stron książki, dopiero wtedy dowiadujemy się najważniejszych faktów. Wszystko jest bardzo tajemnicze dlatego ciężko oderwać się od lektury.
Każdy bohater posiada bogatą osobowość, dowiadujemy się wiele o ich przeszłości, dlatego łatwo można wyrobić sobie opinię na temat niemal każdego z nich. Są tacy, którzy wzbudzają sympatię,współczucie, chwilami nawet podziw, ale i tacy do których czujemy niechęć, odrazę.
Cała książka napisana jest w bardzo tajemniczy sposób, prawie niczego nie dowiadujemy się od razu. Nawet jeżeli nasi bohaterowie już coś odkryją- my dowiadujemy się o tym w odpowiednim momencie.

Książkę polecam dla osób, które lubią być trzymane w napięciu, chcą powoli odkrywać kolejne sekrety tej  bardzo złożonej historii. Na pewno nie jest to książka przy, której będziemy się nudzić.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Damsko-męskie wakacje w Rzymie cz.I


Ubiegłe wakacje spędziliśmy wspólnie w Wiecznym Mieście. Nie od początku myśleliśmy akurat o Włoszech. Celowaliśmy w Grecję lub Hiszpanię, przeglądaliśmy oferty kilku biur podróży, ale baliśmy się, że  albo wylecimy i nie wrócimy, albo w ogóle nie wylecimy. 
Decyzja o celu naszej podróży zapadła spontanicznie-kilka telefonów i już mieliśmy zarezerwowany nocleg i bilety lotnicze. Przekonał nas fakt, że w Rzymie oprócz zwiedzania najciekawszych miejsc i zabytków mieliśmy możliwość w miarę łatwego dotarcia nad Morze Śródziemne. 

Mati -Na mapie świata, Włochy były od zawsze dla mnie jednym z ciekawszych miejsc do zobaczenia. Interesuje się trochę historią, a czy Wieczne miasto nie jest idealnym miejscem, do powrotu w przeszłość ?W końcu to wielki kawałek historii. Kilkanaście dni przed wylotem zacząłem
 odświeżać swoją wiedzę na temat starożytnego Rzymu, i uczyć się podstaw języka włoskiego.
Paula- Ja natomiast chciałam spędzić wakacje w bardziej bierny sposób. Marzyłam o relaksie podczas wygrzewania się na jednej z pięknych włoskich plaż, złocisto brązowej opaleniźnie, która po powrocie z wakacji będzie przedmiotem zazdrości koleżanek i oczywiście pływaniu w słonym morzu. Dlatego od razu sprawdziliśmy, jak daleko od centrum Rzymu jest najbliższa plaża. 

Niecierpliwie odliczaliśmy dni do wylotu. W końcu przyszedł czas na pakowanie walizek. Wielkim dylematem dla nas obojga było co ze sobą zabrać (pamiętając o ograniczeniach wagowych i wymiarowych bagażu). Po kilku godzinach udało nam się skompletować wszystko i z niemałym trudem upchnąć do walizek (nie obyło się bez skakania po nich). 
Mati - Ostatnie godziny przed wylotem, były dla mnie jak siedzenie na jajkach.W myślach co chwile sprawdzałem listę spakowanych rzeczy, czy czegoś nie brakuje lub co mogło by się przydać. Sprawdzałem też czego nie można było zabrać na pokład samolotu ( Byłem zdziwiony ,że nie można było zabrać ze sobą pistoletów,granatów, i ładunków wybuchowych) Chciałem zaznaczyć, że nigdy wcześniej samolotem nie leciałem. Oczywiście jak przystało na prawdziwego mężczyznę , bałem się jak cholera.Tym bardziej odwagi na pewno nie dodawał artykuł na głównej stronie Onetu ,, 10 najczęstszych katastrof samolotów".
Na reszcie. Znaleźliśmy się na lotnisku w Katowicach.Po skontrolowaniu naszych bagaży, okazało się, że wszystko jest w porządku, udaliśmy się do terminalu, gdzie czekaliśmy na nasz lot obserwując te wielkie maszyny, które miały nas zabrać w podróż naszych marzeń.





Kiedy na tablicy informacyjnej wyświetlił się napis BOARDING, wszyscy skierowaliśmy się w stronę samolotu,by po chwili zniknąć w rękawie bezpieczeństwa...

Paula&Mati

sobota, 15 czerwca 2013

Makaron penne w sosie z serków pleśniowych


Łatwy i szybki pomysł na romantyczną i niedrogą kolację.

Przedstawiamy Wam pomysł na szybki, pyszny i zarazem niedrogi obiad lub kolację dla dużych i małych łakomczuchów. Danie jest bardzo proste w przygotowaniu, a jego przyrządzenie trwa nie więcej niż 10 minut. Na poniższych zdjęciach pokażemy Wam, jak krok po kroku stworzyć ten pyszny posiłek. 


Składniki:
-śmietana 30%
-makaron penne (polecamy makaron pełnoziarnisty np. firmy Lubella) 
-2 sery pleśniowe (np.Lazur) 



Przygotowanie: 

Makaron gotujemy według przepisu na opakowaniu (najlepiej "al dente", gdyż jest mniej tuczący).
W tym czasie kroimy sery na drobne kawałki. 








Następnie wrzucamy go na rozgrzaną patelnię i po chwili dodajemy śmietanę (ok.100ml)








Całość mieszamy, aż ser się rozpuści a sos zgęstnieje. 







Ugotowany makaron nakładamy na talerze i polewamy sosem.







  Aby kolacja była jeszcze bardziej romantyczna polecamy butelkę białego wina.

                                                     

             Życzymy smacznego i sami zabieramy się do jedzenia ! :)